Sezon zaczął się od trzęsienia ziemi – Stan Wawrinka królem Melbourne
Stanislas Wawrinka pokonał Rafaela Nadala w finale Australian Open 2014 i zdobył swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy! Wynik to: 6-3 6-2 3-6 6-3.
Niewielu przed turniejem stawiało, że Stan zwycięży w całych zawodach, chociaż można było po cichu liczyć na jakąś niespodziankę mniejszej wagi w jego wykonaniu. W decydującym meczu również to Hiszpan był faworytem, ale duża rzesza kibiców tenisa, rozochocona poziomem gry 28-latka z Lozanny, oczekiwała sensacji. Zapachniało nią już na samym początku.
Wawrinka szybko objął prowadzenie przełamując serwis Nadala. Prowadził już 4-1, a nawet miał szansę na podwójne przełamanie w kolejnym gemie. Proszę sobie wyobrazić: pierwszy set w karierze urwany Rafie i to od razu 6-1 w finale turnieju wielkoszlemowego… Ostatecznie Hiszpan wybronił się, a gdy Stanislas serwował na seta, miał nawet trzy okazje na odrobienie podania. Szwajcar wyszedł ze stanu 0-40 i zakończył pierwszą partię.
Druga odsłona stanęła pod znakiem kontuzji Rafy. Po trzech gemach Hiszpan wyszedł na długo do szatni, co rozwścieczyło jego rywala. Kiedy Rafa wrócił, został wygwizdany. Wtedy nagle zaczął grać z połową mocy Radwańskiej. Wawrinka miał trzy piłki setowe już w siódmym gemie, ale ostatecznie udało się Nadalowi przetrwać, jednak już przy serwisie Szwajcara nie miał nic do powiedzenia.
Można było odnieść wrażenie, iż ten mecz zmierza do końca nie tylko dlatego, że Stan prowadził już 2-0, ale również ze względu na obawy, że Rafa za chwilę skreczuje. Majorkanin kontynuował grę mimo bólu pleców. Serwował po 120km/h pierwszym serwisem, nie dobiegał do piłek, a grymas twarzy mówił, że jest tam za karę.
I właśnie kiedy to wszystko się działo, nagle w trzecim secie Rafa objął prowadzenie 3-0. Wydawało się, że Wawrinka przestraszył się tego zwycięstwa. Wyrzucał wszystko, pomagał Nadalowi, jak tylko mógł. Zdawał sobie sprawę, że po drugiej stronie jest nie w pełni sprawny rywal i chyba to go blokowało. Nadal wygrał tego seta, ale o tym, że na dobre wróci do meczu raczej nie mogło być mowy.
W czwartej partii Wawrinka już grał luźniej. Wygrywanie swoich gemów serwisowych było formalnością, a Rafa strasznie się męczył przy własnych. Było kwestią czasu, gdy Szwajcar przełamie i zakończy ten mecz. Dokonał przełamania w szóstym gemie i… chwilę później oddał swoje podanie nie zdobywając nawet punktu. Na szczęście dla niego ostatnie osiem padły jego łupem i mógł cieszyć się ze swojego pierwszego tytułu wielkoszlemowego.
Ciekawe piłki z meczu:
Na konferencji prasowej po spotkaniu Rafa przyznał, że doznał kontuzji podczas rozgrzewki i najgorzej się czuł pod koniec pierwszego i na początku drugiego seta. Wiedział, że jedyną szansą w jego sytuacji są błędy Wawrinki Ale jednocześnie nie chciał drążyć tematu, tylko pogratulował zwycięzcy.
„Stan The Man” miał swoje chwile chwały na konferencji. „Nigdy nie myślałem, że uda mi się wygrać szlema. Nie uważałem siebie za na tyle dobrego, żeby pokonywać tych świetnych zawodników. Jeśli spojrzymy na ostatnie 10 lat, tylko Del Potro wygrał szlema z graczy spoza wielkiej czwórki”. Oczywiście dziennikarze musieli zadać pytanie o świętowanie sukcesu. „Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że dzisiaj się upiję”. – szczerze przyznał Wawrinka.
A już w ten weekend szansa na powtórkę tego, co tygrysy lubią najbardziej, czyli pięciosetówkę Wawrinki i Djokovicia w meczu Pucharu Davisa w Nowym Sadzie.